Wieża - Lebrosso - charakterystyka postaci

Podstawowe informacje o bohaterze

Trędowaty z wieży w Aoście – bohater noweli Herlinga-Grudzińskiego – naprawdę nazywał się Pier Bernardo Guasco, choć sam nie chciał nawet pamiętać, jak się nazywa, dlatego pytany o nazwisko mówił, że go nie ma.

 

Okoliczni mieszkańcy ze względu na jego chorobę (lebra – z wł. trąd) nazwali go Lebbroso i tak już pozostało. W wieży osadzono go w 1782 roku, ponieważ stanowił zagrożenie dla ludzi zdrowych. Po jakimś czasie osadzono też w tej wieży jego siostrę, ale dość szybko zmarła, miała zaledwie 25 lat. W 1797 roku oficer wojsk sabaudzkich, François-Xavier de Maistre, przypadkowo znalazł się w pobliżu wieży i miał okazję rozmawiać z trędowatym mężczyzną. Było to dla Lebbrosa niesamowite przeżycie, bo nigdy, odkąd zachorował, nie było przy nim tak blisko człowieka zdrowego. Nikt nie interesował się jego losem, nikt dokładnie nie wiedział, kiedy i jak zmarł, nikt z mieszkańców Aosty nie potrafił udzielić narratorowi prawdopodobnej chociażby odpowiedzi.

 

Charakterystyka

Lebbroso to człowiek ciężko doświadczony przez los. Przywyknął z czasem do surowej reguły życia i mimo tragicznej sytuacji i samotności, która mu najbardziej doskwierała, nie poddał się. Ukojenie przynosiła mu modlitwa i otaczająca go natura. Pokochał z czasem swoją celę i nauczył się kochać samotność i odnajdywać w niej spokój, bo tego nauczył się z Biblii, analizując słowa Chrystusa. Był pracowity i chociaż wiedział, że nikt nie skorzysta z wytworów jego rąk (koszyki, maty), to praca dawała mu prawdziwą satysfakcję. Hodował róże, które kochał za ich urodę, ale nigdy nie śmiał ich dotknąć. Z zadowoleniem patrzył, jak zrywają je dzieci i posłaniec ze szpitala, bo wiedział, że cieszą czyjeś oczy. Miał chwile zwątpienia i rezygnacji, gdy nawet religia nie była w stanie dać odpowiedzi na pytanie „dlaczego?”. Czytał historie ludzi nieszczęśliwych i dziwił się, jak mogą nazywać siebie nieszczęśliwymi, kiedy są wolni. Uciekał często do lasu i tuląc się do drzew zaklinał Boga, by chociaż jedno z nich ożywił, aby mógł w nim mieć przyjaciela. Pokonany przez zmęczenie wracał do celi i oddawał się modlitwie, szukając w niej oparcia i mocy.

 

Jego życie nabrało nieco innej barwy, gdy w wieży zamieszkała jego, również chora na trąd, siostra. Spotykali się na wspólnych modlitwach, rozmawiali, ale zasadzony przez Lebbrosa rząd krzewów uniemożliwiał im widzenie się, a tym samym stanowił ochronę przed widokiem fizycznych, strasznych objawów choroby. Oboje doświadczeni przez los nie wyzbyli się jednak wrażliwości i miłosierdzia, o czym świadczy przygarnięcie psa-przybłędy, którego z takim okrucieństwem ludzie ukamienowali. Lebbroso najdotkliwiej odczuwał swoją chorobę, gdy słyszał głosy ludzi „wolnych” lub widział przechodzących obok przytulonych zakochanych. Wtedy niczym biblijny Hiob zadawał pytanie, jaki sens ma jego życie. Wtedy też jedyną rzeczą, której pragnął była śmierć. Załamał się całkowicie, kiedy zmarła siostra. Już nawet wiara nie chroniła go przed rezygnacją i otępieniem, pragnął podpalić celę i umrzeć w niej, jednak przed tym krokiem powstrzymały go słowa siostry skierowane do niego w liście. Oddał się jeszcze wnikliwiej lekturze Księgi Hioba. Swemu gościowi de Maistre powiedział, że jeżeli kiedykolwiek zostanie w jakiś sposób dotknięty przez los, niech wtedy pomyśli o nim, o samotniku z wieży.

Wieża