Początek - Irma Seidenman

Podstawowe informacje o bohaterze

Irma Seidenman to bohaterka powieści Andrzeja Szczypiorskiego Początek. Jest trzydziestokilkuletnią kobietą, przed wojną była żoną wybitnego uczonego. Nie ma dzieci. Z pochodzenia jest Żydówką. Zmieniła nazwisko na Maria Gostomska (rzekoma wdowa po polskim oficerze). Zatrzymana została z powodu znalezienia przy niej papierośnicy z inicjałami I.S. Uwięziona na gestapo w Alei Szucha. Dzięki akcji grupy ludzi zostaje uwolniona. Swój udział ma w tym zakochany w niej Pawełek Kryński. Po wojnie przez dwadzieścia pięć lat pracuje na wysokim stanowisku w ministerstwie oświaty, w dawnej siedzibie gestapo. W 1968 roku z powodu nasilonych represji antysemickich zostaje wyrzucona z pracy i musi opuścić Polskę. Nie może zrozumieć tego faktu, bo czuje się Polką, a nakaz wyjazdu z Polski przeżywa bardziej niż noc spędzoną w gestapo. Wyjeżdża do Francji. Odwiedza ją czasem Paweł Kryński. Namawiał ją, by powróciła, ale zawsze kategorycznie odmawia. Nie powróci do kraju, który ja wygnał.

 

Charakterystyka bohatera

Irma Seidenman była złotowłosą, ładną dziewczyną o niebieskich oczach i zgrabnej, smukłej sylwetce. Mimo pochodzenia żydowskiego miała urodę nordycką. Bardzo ceniła swojego męża, znanego rentgenologa. Nie przeprowadziła się do getta, bo zbyt cenne wydawały jej się zbiory prac zmarłego męża. Postanowiła się zająć jego archiwum naukowym. W tym celu nawiązała kontakt z uczonymi francuskimi. Nawet sama chciała w przyszłości podjąć studia medyczne, by w sposób profesjonalny opracować zebraną dokumentację męża. Chciała te materiały uzupełnić i dopracować. Myślała o tym, by ocalić je od zapomnienia i opublikować.

 

Z pochodzenia była Żydówką, ale czuła się tak naprawdę Polką. O jej pochodzeniu wiedział jednak znany warszawski konfident żydowski, Bronek Blutman. Zobaczył kobietę kiedyś na ulicy i rozpoznał ją. Próbowała się wykupić i zapłacić mu haracz, głośno protestowała i wykrzykiwała, że nie jest Żydówką. Chciała przeżyć wojnę, ale jednocześnie sądziła, że jest to nierealne, bo prędzej czy później zostanie zdemaskowana i podzieli los innych Żydów.

 

Po wojnie starała się nie pamiętać o swoich przeżyciach z czasu okupacji. Pracowała z oddaniem. Robiła wszystko, by jej ukochana Polska nadrobiła zaległości i szybko stanęła na nogach. Praca w ministerstwie oświaty dawała takie możliwości. Irma zajmowała tam bowiem ważne stanowisko. Kiedy więc do jej gabinetu weszło trzech mężczyzn z urzędu bezpieczeństwa i kazało jej natychmiast opuścić miejsce pracy, była zrozpaczona. Miało to miejsce w marcu 1968 roku. Taka krzywda przytłumiła w jej pamięci to, co dobrego od Polski  i Polaków doznała. Uważała to za jeden z najbardziej wstydliwych epizodów najnowszej polskiej historii. Na emigracji zrozumiała, że potraktowano ją w Polsce w taki właśnie sposób tylko dlatego, że była Żydówką. Była pewna, że odebrano jej coś więcej niż życie, bo prawo bycia sobą, prawo wolności, niezależności.

 

Irma Seidenman nigdy nie czuła potrzeby zastanawiania się nad tym, jakiej jest narodowości i czy to wpływa na ocenę wartości człowieka albo czy przynależność do jakiejś nacji czyni kogoś lepszym lub gorszym. Nie czuła się związana ani z kulturą żydowską, ani polską. Ta świadomość dojrzała u niej dopiero, kiedy wróciła z gestapo. Pijąc mleko przyniesione jej przez dr. Kordę, uświadomiła sobie, że tu w Warszawie przyszło jej żyć, tu ma przyjaciół, że jest Polką i bezwzględnie należy tylko do Polski. Czuła się radosna, spełniona i pewna tego, kim tak naprawdę jest.