Mendel Gdański - Charakterystyka Mendla

epoka: Pozytywizm

Podstawowe informacje o bohaterze

Mendel Gdański jest Żydem, ma 67 lat i od dwudziestu siedmiu lat mieszka w Warszawie. Mendel jest introligatorem, wychowuje wnuka Kubusia, którego osierociła zmarła córka Mendla, Lija. Kiedy dochodzi do pogromu Żydów w Warszawie, jego wnuk zostaje ugodzony kamieniem w głowę. Mendel stracił serce dla Warszawy, którą tak ukochał.

 

Charakterystyka

Mendel Gdański jest człowiekiem spokojnym, pracowitym o łagodnym usposobieniu, który swoją ciężką i uczciwą pracą zyskał sobie przyjaźń i uznanie sąsiadów.

Mimo sześćdziesięciu i siedmiu lat rześki jest jeszcze w sobie. Spokój i powaga maluje się na jego typowej, zawiędłej w trudach twarzy. Włosy jego są mocno siwe, a długa broda zupełnie siwa. Pierś zaklęsła pod pikowanym kaftanem często zadychuje się wprawdzie, a grzbiet zgarbiony nigdy jakoś nie chce się rozprostować…

Mendel zna swoją wartość i wie, że to swoją postawą etyczną i ciężką  pracą zdobył sobie zaufanie sąsiadów, toteż jego reakcja na pogłoski, że mają „bić Żydów” jest taka, że sam gotów byłby wymierzać sprawiedliwość swoim rodakom, gdyby się okazało, że są złymi ludźmi i krzywdzą innych. Jest człowiekiem dumnym, o czym świadczy reakcja na skargi wnuka, że ktoś krzyczał za nim „Żyd”. Wytłumaczył Kubusiowi, że:

 

Uczciwym Żydem być, jest piękna rzecz!

Postawę dumy i godności zaprezentował też w rozmowie z butnym zegarmistrzem, który na wszelkie sposoby próbował go obrazić i upokorzyć. Mendel zawsze deklarował swoją miłość do Polski i Warszawy, a wszelkie nieszczęścia, które dotyczyły kraju, odczuwał boleśnie, bo czuł się związany z krajem i miastem, w którym mieszkał. Wierzył głęboko w mądrość i dobroć ludzi, okrutnie się zawiódł, gdy pogłoski o biciu Żydów okazały się faktem, ale dumny ze swego pochodzenia odmawia pomocy, którą oferują mu sąsiedzi w czasie zamieszek:

Dajta spokój! Ja wam dziękuję, bo wy mnie swoją świętość (obraz) chcieli dać, mnie ratować […] Ja się nie chcę wstydzić, co ja Żyd. Ja się nie chcę bać…

 

Jest odważny, nie ukrywa się przed „uliczną zgrają”, stoi wyprostowany i dumny, bo wie, że jego zachowanie obserwuje wnuk i chce mu tę dumę przekazać. Odrzucił pomoc sąsiadów nie z poczucia wyższości, ale chciał dać dowód odwagi, jak również ocalić to, co było dla niego święte: wiarę, godność, tożsamość narodową. Rozszalały tłum jeszcze bardziej rozwścieczyła postawa starego Żyda i zniszczyliby zapewne wszystko w jego domu, ale na szczęście obronił go przed linczem zaprzyjaźniony student, który znał prawdziwą wartość Mendla. Kiedy jego wnuk został ugodzony kamieniem, stary zamilkł i zamknął się w sobie nie tylko dlatego, że cierpiał z powodu bólu wnuka, ale też dlatego cierpiał, że mając świadomość swej uczciwości i oddania miastu, wierząc w ludzką sprawiedliwość, dobroć i mądrość, nagle otrzymał cios:

 

I wielką boleść mam, i wielką gorzkość […] Nu, u mnie umarło to, z czym ja się urodził, z czym ja sześćdziesiąt i siedem lat żył, z czym ja umierać myślał…Nu, u mnie umarło serce dla tego miasto.

Jego wiara, że ludzie wśród których uchodził za „swojego” nie potraktują go jak obcego, jak wroga, ale docenią jego uczciwość, rzetelną pracę, wierność Polsce, wreszcie, że uszanują jego siwe włosy, legła w gruzach. Krzywda, której doznał wśród swoich, spowodowała, że zgasły w nim wszelkie uczucia dla ludzi i dla Warszawy. Zbyt duży zawód go spotkał, by mógł sobie to wszystko wytłumaczyć. Mendel jest postacią bardzo pozytywną, bo nie było w nim uprzedzeń, dla niego liczył się człowiek i jego wartość mierzona uczciwą pracą i postawą wobec kraju i innych ludzi, ale tę wiarę w człowieka zabił w nim rozszalały, chory z nienawiści tłum, dla którego Mendel jako Żyd był kimś gorszym.

Mendel Gdański