Medaliony - "Kobieta przy torze kolejowym"

Podstawowe informacje o bohaterce

Kobieta leżąca obok toru kolejowego – bohaterka jednego z opowiadań składających się na Medaliony Zofii Nałkowskiej – jest jedną z kilku osób, które odważyły się uciec z transportu. Widziała, jak uciekający umierają, ale nie zrezygnowała z planowanej ucieczki. Dwóch mężczyzn, w tym jej męża, zabito, a ona została postrzelona w kolano i nie mogąc się nigdzie przemieścić, musiała leżeć przy kolejowym torze. Nikogo specjalnie nie prosiła o pomoc, a i ludzie nie kwapili się z ratunkiem, bojąc się o własne życie (za udzielenie pomocy lub schronienia groziła śmierć).

 

Charakterystyka

Uciekinierka z transportującego więźniów pociągu jest na pewno osobą odważną. Ryzykowała życie i musiała liczyć się z tym, że próba ucieczki może zakończyć się katastrofą, nawet śmiercią, ale wolała zginąć niż poddać się nieludzkiemu traktowaniu w obozie. Poczucie godności i dumy, ale też strach przed cierpieniami, sprawiły, że zdecydowała się na tak ryzykowny krok. Wiedziała, że jedzie na pewną śmierć, więc było jej wszystko jedno, gdzie i kiedy umrze, ale też motywem podjętej decyzji była przede wszystkim świadomość, że to ona zdecyduje o własnej śmierci, a nie pozwoli, by o tym decydowali oprawcy. Ucieczka, mimo ryzyka, dawała jednak cień nadziei. Widziała, jak inni uciekający wpadają prosto pod koła pędzącego pociągu, jak rozbijają się o słupy sygnalizacyjne czy o przydrożne kamienie, a jednak nie zrezygnowała i dzielnie podjęła wyzwanie rzucone i Niemcom, i samej sobie.

 

Kiedy siedziała ranna na zboczu rowu przy torze kolejowym, ludzie przychodzili, oglądali ją, ale ani nie pomogli, ani też nie podejmowali rozmowy. Udało się jej jedynie zasięgnąć informacji, że leżący pod lasem mężczyźni zostali zabici. Jednym z nich był jej mąż, ale nie miała siły na rozpacz, bo ból był zbyt dotkliwy. Cierpiąca kobieta poprosiła młodego mężczyznę, by jej kupił lekarstwo w aptece, ale ten odmówił. Pomimo nieludzkiego bólu, który unieruchomił ją, zachowywała się cierpliwie i z godnością, leżała spokojnie i cicho. Kiedy ból wzmógł się, jeszcze raz poprosiła tegoż mężczyznę, by przyniósł jej wódkę i papierosy. Tym razem spełnił jej prośbę. Kiedy pojawili się policjanci, kobieta zażądała, by ją zastrzelili, ale oni odwrócili się i odeszli. Dziwiło ją, że przechodzący ludzie zatrzymywali się na chwilę i opowiadali sobie o niej tak, jak gdyby jej tu nie było. Dostrzegała w ich oczach i zachowaniu lęk oraz wyczuwała pragnienie, by wreszcie „tak czy inaczej” umarła i nie narażała ich na niebezpieczeństwo. Nikomu nic nie wyrzucała, od nikogo niczego nie chciała, ale czuła, że jest kimś niepożądanym na ich terenie. Dlatego gdy ponownie przyszli policjanci, znowu prosiła, by ją zastrzelili.

 

Nie spodziewała się nawet, że życie odbierze jej mężczyzna, który wcześniej jej pomógł i dotrzymywał jej towarzystwa, nie bał się też rozmawiać z nią. To od niego dowiedziała się, że jej mąż nie żyje. Nie wiadomo, czy to duma i honor rannej uciekinierki, czy też obojętność ludzka sprawiły, że wolała umrzeć niż błagać o ratunek.