Lord Jim - Jim - charakterystyka postaci

Podstawowe informacje o bohaterze

Lord Jim urodził się „na plebanii” w rodzinie pastora, gdzie wpojono mu określone zasady moralne, których Jim postanowił przestrzegać przy podejmowaniu życiowych wyborów. Pewnego dnia postanowił, że zostanie marynarzem, więc uciekł z domu. Po ukończeniu szkoły marynarskiej, zaciągnął się na statek „Patna” jako pierwszy oficer. To właśnie na tym okręcie rozegrały się najważniejsze w życiu Jima wydarzenia. Podczas sztormu, wraz z i innymi członkami załogi, uciekł ze statku pozostawiając na nim pasażerów. Odtąd aż po kres swego młodego życia, błąkał się po świecie, szukając możliwości wymazania tej haniebnej plamy ze swego honoru i życiorysu.

 

Charakterystyka

Lord Jim był dobrze zbudowanym, młodym mężczyzną, miał około 24 lat.

 

Brakowało mu cala – może dwóch – do sześciu stóp wzrostu, był potężnie zbudowany […] Głos miał głęboki, donośny […] Był nieskazitelnie czysty, ubrany w niepokalaną biel od trzewików aż do kapelusza […] Nazywano go Tuan Jim, co znaczy mniej więcej: Lord Jim.

 

Z chwilą podjęcia pracy na statku dał się poznać jako dobry fachowiec, rzetelnie wypełniający swoje obowiązki. Praca była dla niego źródłem utrzymania, ale głównie powodem satysfakcji, bo robił to, co kochał, chociaż wcale nie było to proste zajęcie. Jim był odważny i odpowiedzialny, życzliwy współpracownikom i lojalny wobec dowództwa, honorowy i dumny, surowy jak żywioł, wśród którego przyszło mu żyć. Wytrzymywał wszelkie niedogodności, ból a nawet cierpienie. Jednak tak pieczołowicie pielęgnowane zasady etyczne rozbiły się, kiedy pod wpływem instynktu przetrwania, uciekł ze statku w czasie sztormu, nie bacząc na pozostawionych tam pasażerów. Został osądzony stosownie do swego czynu. I nawet nie to, że odebrano mu prawo wykonywania zawodu było dla niego największą karą, ale to, że sprzeniewierzył się sam sobie, że podeptał święte dla niego normy moralne, że złamał etykę zawodu (kapitan schodzi ostatni), a świat wartości, które stanowiły życiowe credo Jima, legł w gruzach. Gdy osądzał swój postępek, to wracał do tego, czego uczył go ojciec i wstyd mu było, że zawiódł go. Nawet nie mógł myśleć o tym, by doszło do spotkania z ojcem, bo nie mógłby mu spojrzeć w oczy, nie potrafiłby mu wytłumaczyć, dlaczego tak postąpił, ojciec zresztą nie zrozumiałby, dlaczego jego syn zachował się tak zachowawczo, dlaczego stchórzył.

Początkowo ani myślał o ucieczce, był wściekły na kapitana i innych członków załogi, gdy zorientował się, że chcą opuścić potajemnie statek. Jego pozostanie z pasażerami i gotowość na śmierć budziły podziw czytelnika. W rozmowie z Marlowem, gdy analizował swoje niezrozumiałe dla niego samego zachowanie, zaakcentował bardzo wyraźnie, nawet przysiągł na Boga, że nie bał się śmierci.

 

I była to prawda. Jimowi wydawało się, że nigdy nie stchórzy, to nie mieściło się w kręgu jego zasad, a jednak, gdy zauważył, że łódź z załogą zaczyna się oddalać, wyskoczył za burtę. To ta właśnie decyzja stała się przyczyną jego tragedii życiowej. Gdy przesłuchiwany w sprawie wypadków na statku tłumaczył się przed sądem ze swego postępowania, zadał też rozpaczliwie brzmiąco pytanie, czy ktokolwiek z obecnych na sali był kiedyś poddany tak haniebnej próbie.

 

Jim cały czas od wypadku na „Patnie” zmagał się z samym sobą. Pragnął przepaść gdzieś, szukał śmierci w walce, będąc na Patusanie, ale zostawał dla tubylców coraz większym białym bohaterem. Jim był człowiekiem szlachetnym i honorowym, dlatego tak bardzo cierpiał na skutek swojego moralnego upadku. Jego oddanie się w ręce Doramina jest dowodem najwyższej odwagi, a nieustanne dążenie do zrehabilitowania się zasługuje na szacunek i uznanie. To prawda, że Jim postąpił nieetycznie, ale przecież, jak każdy z nas, miał chwile słabości, a dodatkowo z tej winy obmywa go dążność do samooczyszczenia, praca dla innych i mordercza niemal walka o odzyskanie utraconego honoru.

 

 

 

 

Lord Jim